wtorek, 9 kwietnia 2013

Prolog.

Swięta jaki cudowny to czas pełen refleksji i błogości, zero zmartwień czy też stresów.Ale czy napewno?.
Multum ludzi w sklepach, dzieci krzyczące, rozległe hałasy.Czy to nie piękny urok?.. aby raz w roku zasiasć do stołu z cała rodziną, podzielić sie opłatkiem zjejsć smacznego karpia po wieczerzy opychać się słodkościami i śpiewać kolędy, wyczekiwać na to co dzieciątko przyniesie jakiś upominek.. nawet najmniejszy drobiazg. O północy iść z pełną buzią do kościoła, przepychając się pomiędzy ludźmi aby tylko być jak najbliżej ołtarza, po skończonej pasterce dumnie wracac. I tak rozpocząć prawdziwe świętowanie w gronie rodziny tej najbliższej jak i tej dalszej. A potem oczekiwać tylko na tak upragionego przez wielu Sylwestra.

Lecz te święta skończyły się nieco inaczej....
Rozbawiona dziewczyna wracała ze swym najbliższym przyjacielem do domu był to piękny chłopak o kruczoczarnych włosach i oczach czarnych jak smoła. Uwilebiała przebywać w jego towarzystwie pomimo że był od niej starszy o trzy lata. Ale czy to miało jakieś znaczenie?. Tylko on ja rozumiał, w szkole to on zawsze stawał za nią murem, był jej podprą. Ale dlaczego? Ponieważ nikt jej nie tolerował, każdy z niej szydził.. może dlatego że była biedna? albo że miała zabójczo zielone oczy?.Gdyby nie on zapewne by się załamała.. tak trzy razy próbowała popełnić samobójstwo pomimo że miała dopiero 13 lat.
Rozmawiali, śmiali się głośno gdy doszli do klatki pożegnali się aby móc następnie wybrać się na pasterke, i wręczyć sobie prezenty.
Gdy weszła do domu, pełen hardmider, rozśmieszone twarze mama z babcia nakazywały jej starszej siostrze nakryć stół oraz znosić potrawy do pokoju, nie obyło się też bez roli dziadka który biedny za wszystko obrywał.Zaśmiała się na ten widok -jak co roku jest tak samo-stwierdziła rozbawiona. Jako najmłodsza musiała wypatrywać pierwszej gwiazdki. Gdy ta się pojawiła wszyscy podeszli do stołu i jako głowa rodziny dziadek zaczoł dzielić opłatkiem od najstarszego członka czyli jego żony skończywszy na zielonookiej młodej osobie, jego oczka w głowie wnuczki. Po skończonej uroczystości i złożonych życzeniach zasiedli do stołu. Telwizor grał, choinka pięknie świeciła w różnobarwnych kolorach, pod nią znajdowały sie przerózne kolorowe pakunki. Czego więcej chcieć ?.
Tak bardzo kochała swoją rodzinę pomimo że nieraz było bardzo ale to bardzo ciężko, często wiązali tak naprawdę koniec z końcem.. ale dla niej to zupełnie nie miało znaczenia kochała ich ponad wszystko.
-Kocham was, dziękuje Tobie Tato i Tobie Mamo za wszystko- matka dwóch córek jakże różnych od siebie rozpłakała sie.. oczywiście my też się rozpłakaliśmy wszyscy. Ta magia w ten dzień jest szczególnie wyjątkowa.
Po skończonej wieczerzy dziadek Zbigniew bo tak miał na imię zaczoł śpiewać kolędy, każdemu oprócz najmłodszej polewał wybornego koniaka badż też ajerkoniak chociaż tak szczerze nie przepada za alkoholem a jak już to czystą ale sa święta to mus.
I gdy taka sielanka trwała...
Nagle w drzwiach od pokoju staneło trzech meżczyzn pare kul poleciało w strone babci, mamy oraz dziadka.. młoda dziewczynka schowała się za starsza siostra, cała dygoczaca i rozpłakana.
-Nie bój się kochanie, będzie wszystko dobrze kocham cie mocno- próbowała ją uspokoic. W tym czasie dobrze zbudowany łysy mężczyzna podszedł do nas szarpnoł moją kochana siostrzyczke uderzył ją mocny w twarz tak że krew z nosa się polała.Próbowała mnie jakoś obronić
-Uciekaj kocham Cie!!!!!!!- po tych słowach wyrwała się z objęć siostry w ułamku sekundy zobaczyła jak ten typ ją gwałci tak brutalnie, potem krzyk i cisza...
Uciekła do drugiego pokoju cała zapłakana, myślała że się schowa pod łóżko że dadzą jej spokój i tak wiele krzywdy jej wyrządzili...
W ułamku sekundy odebrali jej cała rodzinę.. całe życie... nie miała nic..
Lecz tak się nie stało drugi mężczyzna o czarnych włosach i niezbyt wyćwiczonej posturze złapał ją za włosy i rzucił z impentem na łóżko, krzykneła z bólu.
-Teraz się zabawimy mała- salwa śmiechu wydobyła się z jego krtani.
Słone łzy coraz intensywniej spływały po jej bladych policzkach. Strach, obawa przed śmiercią.
Została pozbawiona odzieży, bielizny nie obyło się rownież bez mocnych uderzeń dosłownie wszędzie pięścią czy też otwartą ręką.
Złapał ją mocno za nadgarstki i wtedy z impentem w nią wszedł.. ruszał się dość szybko i mocno uwielbiał jak jego ofiary pokazywały strach to go jeszcze bardziej motywowało.Tak bardzo ją bolało kręciła głową na przemiennie raz na prawo raz na lewo. Oczywiście nie obyło się bez ciosów.. i to dojść bolesnych, nie potrafiła krzyczeć. Obraz widziała jak przez mgłe, gdy napastnik skończył i zaczoł zapinać spodnie w ten czas dziewczynka w przypływie chwili z całej siły jaką miała uderzyła go w krok, zaczoł zwijac się z bólu, w tym czasie szybko otworzyła okno i zaczeła uciekać, całe szczęście że mieszkali na parterze. Biegła naga po mrozie, na ogonie miała dwóch napastników niewiedziała czy da rade szczęście w nieszczęściu nie strzelali do niej. Ale z czego miała się cieszyć?.. Biegła prosto przed siebie naga... bez butów. Zimno dawało we znaki miała całe nogi po zaledwie kawałku przebytej drogi odmrożone. Biegli za nią dosyć długo wkońcu miała nadzieje że się od niej odczeplili. Dobiegła do Centrum Nauki był to budynek koloru szarego lekko popękany tynk, duże okna od głownej strony. Nie widziała gdzie się ma schronić więc usiadła na zimnym śniegu w nęce budynku. Skulona, roztrzęsiona, zapłakana zadała ostatnie pytanie  DLACZEGO???!!!!



Mam nadzieję że epilog się podobał ?:)